Pierwszy dzień jesieni upłynął pod znakiem dylematów panelowych. Gdy próbkę pewniaka – paneli Balterio – położyłam przy płytkach, to już wiedziałam, że coś tu nie gra. Przy dalszych poszukiwaniach wpadły mi w oko szare panele Quick Step i to okazało się strzałem w 10. Teoretycznie problem rozwiązany, ale… no w końcu musi być jakieś ale, nie może być łatwo 🙂 panele balterio mają pięknie odzwierciedlone usłojenie, do złudzenia przypominają drewno… Quick Step tutaj niestety pozostaje daleko w tyle. Pozostała tylko jedna opcja – Quick Step na dół, Balterio do góry. Na górę miało trafić coś tańszego, ale chyba nie potrafimy sobie tych paneli, które skradły nasze serca, odpuścić 🙂 Swoją drogą nie rozumiem, o co chodzi w modzie na panele XXL, tych wąskich, najbardziej odzwierciedlających deskę jest jak na lekarstwo i wybór kolorów bardzo ubogi 🙁
Poniżej bogata sesja próbek (dzięki Ci Komforcie, że sprzedajesz próbki, bo marny byłby mój los 🙂 )
Jesteśmy już po tygodniowym urlopie, podczas to którego w pocie czoła malowaliśmy, gładziowaliśmy, szlifowaliśmy… Ekipa skończyła swoje i pojechała, dzień w którym opuścili naszą budowę był jednym z lepszych w życiu 🙂
Swoje kolory dostały: kuchnia, salon, częściowo korytarz, częściowo wiatrołap, gabinet, łazienka na dole, łazienka na górze, pralnia, nasza sypialnia, klatka schodowa i korytarz na górze. Jakoś tak wyszło, że wszystko jest szare, aczkolwiek różne odcienie 🙂
Do pomalowania zostały: 2 sypialnie na górze, kotłownia, garaż, spiżarnia i reszta korytarza, w wiatrołapie na jednej ścianie powstaną pionowe pasy, baza, czyli biała ściana, jest już przygotowana 🙂
Niemałym wydarzeniem było pojawienie się zlewu z bieżącą wodą i kibelka. W końcu można normalnie funkcjonować 🙂
No to hop, spacerek po domku:
widok po wejściu do domu, z wiatrołapu
I w drugą stronę, widok na wiatrołap od strony kotłowni:
Czyli widok stąd:
Zdjęliśmy tekturę z płytek, tak więc poczyniliśmy niezbędny zakup – wycieraczkę. Najwspanialszy Małżon świata zadbał przy montażu drzwi, aby było na nią miejsce ( <3 ), tj. aby swobodnie można było otworzyć drzwi.
Wchodzimy do kuchni (tutaj wejście od strony salonu) i rozglądamy się dookoła:
Bierzemy do ręki wirtualny kubek z wirtualną kawą zaparzoną w wirtualnym ekspresie stojącym na wirtualnym blacie 🙂 w kuchni która jest już całkiem realna 🙂 i idziemy na salony:
A teraz idziemy zwiedzić gabinecik
I łazienkę na dole
Po drodze na górę mijamy schody, które dopieszcza Mąż. A dopieszcza, bo tymczasowo położymy na nich wykładzinę, a jak wiadomo, prowizorki wytrzymują najdłużej, jest więc założenie, żeby te prowizoryczne schody zrobić ładnie.
Idziemy na górę!
Pralnia…
… a w niej kącik małego malarza. Szafka ze zlewem już docelowe, w dalszych planach jest obok druga szafka, fronty i blat.
Górna łazienka, kolor ścian lekko świński, rozważam przemalowanie…
No i master bedroom.
Wracamy…
Na koniec sesja kominkowa, jeszcze piękny, niestety w najbliższy weekend zostanie oszpecony kratkami. Kratkami, którym dedykuję ten oto krótki wierszyk:
Kupę hajsu,
za kawałek szajsu.
Koniec wierszyka 🙂
Niesamowite, ile kosztują gadżety kominkowe, ale kratki to chyba najbardziej absurdalny, wg mnie, wydatek póki co na tej budowie.
Kominek oczywiście jeszcze nie skończony, wymaga jeszcze malowania, a kiedyś, na wystającej części pojawi się belka.